Żeby przeżyć dzisiejszy Dzień Koni trzeba było mieć końskie zdrowie. Już od rana każdy (zdrów jak koń) przedszkolak przynosił coś związanego z tym pięknym zwierzęciem. Wprawdzie były Mamy, które wspominały coś o pozostawieniu Starych Koni w domu, ale przede wszystkim pojawiały się różnokolorowe kucyki, albumy z rysunkami i zdjęciami.
Tuż po śniadaniu, na którym za sprawą pomidorów, ogórków i rzeżuchy dostaliśmy końska dawkę witamin, w przedszkolu pojawiły się dziewczyny z gimnazjum pod wodzą Klary, z którą wszyscy znamy się jak łyse konie, bo latem opiekuje się nami.
Dziewczyny przygotowały wiele zabaw, w których motywem przewodnim były konie.
W grupach pracowaliśmy nad kolorowankami.
Jedne grupy kolorowały, inne przypominały sobie na angielskim słówka takie jak "horse" czy "pony".
Pańskie oko konia tuczy - ciocia Sylwia dbała o szczegóły i pilnowała, aby wszystko odbywało się w najlepszym porządku.
Dowiedzieliśmy się wielu informacji o koniach i o ich odmianach.
Na szczęście obyło się bez końskich zalotów.
Za to było wesoło, że koń by się uśmiał.
Dziewczynki przygotowały świetną imprezę, ale po 10:30 poszły do swoich zajęć - wiadomo - baba z wozu, koniom lżej.
Nasza najmłodsza pociecha, Antoś, uczyła się dziś jeździć na koniu na biegunach, a jak mówi przysłowie: "Kto nie jeździ na koniu, z niego nie spadnie."
Komentarze
Prześlij komentarz