Kiedy Świetliki, Odkrywcy i Zdobywcy poszli dziś do parku, Elfy poczuły się panami przedszkola i pozazdrościły starszym wczorajszej zabawy.
Nawet nie wiadomo, kiedy ich twarze pokryły się groźnymi malunkami, a głowy przystroiły pióropusze.
No tak, Ola zamiast oskalpować jakąś Bladą Twarz, wolała na bębenku dać sygnał do zabawy.
Jeszcze wpadła nam w dłonie jakaś mapa terenu, który mieliśmy przemierzyć i ruszyliśmy.
Na podwórku Elfy musiały pokonać kilka poważnych przeszkód.
Pierwszą było przejście ze specjalnym woreczkiem na głowie. Woreczek oczywiście zawierał jakieś indiańskie nasiona.
Potem było jeszcze trudniej, bo przed Indianami z plemienia Elfów pojawiło się morze, które musieli przepłynąć. Jak tego dokonać teoretycznie i praktycznie objaśniła Ciocia Grażynka. Ona pierwsza przepłynęła Wielką Wodę i sucha wyszła na brzeg.
Techniki pływackie były różne - byle do brzegu!
Kiedy już po kąpieli w morskich falach wyschły nam ubranka, musieliśmy przedostać się skacząc do tajemniczych schodów.
Schody poprowadziły nas do ogródka warzywnego, w którym wszyscy zaobserwowali, jak rosną nasze indiańskie pomidory.
Na końcu wędrówki czekała nas niespodzianka: coś słodkiego.
Komentarze
Prześlij komentarz