W poniedziałek robiliśmy lornetki, a popołudniu powstały opaski, które we wtorek rano zamieniły się w pióropusze. Pióra pewnego drapieżnego ptaka z narażeniem życia zdobyła ciocia Ania.
Na opaskach pojawiło się inne indiańskie imię. Wśród nich na przykład Pocahontas czyli "Mała Psotnica" - co niezwykle pasowało do właścicielki. Był też Mały Wielki Człowiek, Tańczący z Wilkami, Mały Orzeł, Czarny Łoś.
Następnie odbyło się malowanie twarzy. Nikt nie marudził, że kolejka sięgała aż po ulicę Modlińską.
Czekając na swoją kolej dowiedzieliśmy się kilku ważnych faktów z życia Indian i o ich odkryciu przez Krzysztofa Kolumba.
Ci, którzy zostali ucharakteryzowani czekając na innych ćwiczyli indiańskie zawołania.
Tak uzbrojeni w pióropusze i groźne twarze, ruszyliśmy oswobodzić porwaną i uwięzioną Klarę.
W pobliskim lesie ciocia Ania odczytała zadania dla dzielnych Indian.
Klarę udało się oswobodzić z klatki, a w nagrodę dzielni Indianie znaleźli smakołyki, które szybko zniknęły - tym razem jednak nie chodziło o porwanie.
Wracaliśmy szczęśliwi, ale zmęczeni - bycie Indianinem to nie taka prosta sprawa.
Komentarze
Prześlij komentarz